sobota, 21 grudnia 2013
Koniec, ale jednak początek...
Minął już tydzień. Razem z Nathanem Camilla pojechała do lekarza. Po przeprowadzeniu wszystkich badań dowiedzieli się, ze wszystko już jest w porządku.
Wróciliście do domu. Cam widziała, że podczas powrotu i odkąd weszli do domu chłopak był dość przygnębiony.
-Ej no. Co ci? Przecież dopilnowałeś mnie i już jestem zdrowa.-starała się go pocieszyć.
-No to ja idę na górę się spakować.-pobladł. Zrozumiała już co go gryzie. Ruszyła za nim. Wchodząc do pokoju patrzyła do pakującego się i składającego swoje ciuchy chłopaka.
-Dawaj to głupolu. Przecież to zaraz pomięte wszystko będzie.-wyrwała mu bluzkę. Nie wiadomo nawet jak to się zaczęło, ale zaczęli robić walkę na ubrania.
-Ej. Dopiero to poskładałam.-śmiała się. Po około godzinie torby były zapakowane tak, jak powinny być. Zeszli na dół. Camilla weszła do kuchni i zrobiła kilka kanapek. Nathan w tym czasie włączył jakiś kanał muzyczny. Zaczęli jeść, a czasem nawet się karmić :) . Nadeszła niestety pora pożegnania.
-To ja będę leciał.-powiedział przygnębionym głosem.
-Niestety tak.-widząc jego minę dodała- Ej no. Masz mój numer komórki to jak będziesz chciał to po prostu napisz, albo ja napiszę do ciebie i się spotkamy. Nie łam się.-wtedy jego twarz trochę się rozjaśniła.
-I taki masz być zawsze.-dodała widząc uśmiech. Zanim Nath wyszedł mocno się do siebie przytulili i chłopak wyszedł.
*pół roku później*
Przyjaźń Camilli i Nathana rozwijała się. Gadali ze sobą o wszystkim, rozumieli się bardzo dobrze. Byli jak papużki nierozłączki. Cam wiedziała już, że jej przyjaciel jest sławną gwiazdą w świecie muzyki pop. Poznała resztę zespołu na imprezie z okazji premiery ich najnowszego krążka "Word of Mount".
Tego dnia planowali wyjście do kina. Przez całą drogę gadali o głupotach. Weszli do holu i przeglądnęli co będzie grane.
-Oooo, chodźmy na to.-pokazała palcem Cam.
-Ale to będzie nudne. Chodźmy na komedię. Będzie ubaw.-zaśmiał się. Wybrali jeden film i weszli na salę. Nie było dużo ludzi.
Skończył się film. Wyszli z niego strasznie roześmiani.
-A pamiętasz tamtą babkę, która ganiała za tym gościem w piżamie.-śmiali się. Po około 10 minutach Nathan zapytał:
-Idziemy gdzieś jeszcze, czy odprowadzić cię do domu?
-A jak chcesz?-zaśmiała się dziewczyna. Wtedy os złapał ją za rękę i pociągną za sobą. Była mu uległa. Szła przed siebie, ufała mu. Po około 15 minutach stanęli koło dziwnego budynku.
-Nie bój się. Chodź.-wyczuł lęk Camilli. Weszli do środka i ruszyli po schodach na górę. Było ich bardzo dużo. Nagle skończyły się i ukazały się drzwi. Nath otworzył je i znaleźli się na dachu.
-Kiedy byłem mały przychodziłem tutaj z moim tatą.-powiedział- Bardzo chciałem pokazać ci to miejsce. Cam rozglądnęła się dookoła. Był to widok na całe miasto. Pięknie oświetlone ulice przydrożnymi lampami. Siedzieli tam dość długo.
-Dobra. Pora żebym odprowadził cię do domu. Rodzice się będą martwić.-oznajmił podając jej dłoń.
-Myślisz, że oni myślą o tym, że mnie w ogóle nie ma w domu?
-Nie ważne. Już jest późno. Musisz się wyspać.-znowu złapał ją za rękę i sprowadził po schodach.
Znaleźli się przed budynkiem. Trzymając się za ręce jak dzieci w przedszkolu poszli pod dom Cam. Droga zajęła im, aż półtorej godziny, bo szli strasszznie powoli. Stanęli przed wejściem.
-No to, kiedy kolejny wypadzik?-zapytał Nathan.
-No nie wiem. Jutro chyba nie dam rady, ale po jutrze z chęcią gdzieś się wybiorę.-oznajmiła. Przytulili się jeszcze na pożegnanie i ruszyli w swoje strony.
Zanim każde z nich zasnęło nie mogło przestać o sobie myśleć. Obydwoje czuli coś do siebie, ale bali się, że mogliby tym zepsuć ich relacje. Rozmyślając tak, zasnęli.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz